poniedziałek, 18 października 2010

Reduta Korwina

Dzisiaj trochę poezji. Przerobiłem trochę "Redutę Ordona" Adama Mickiewicza, aby pasowała do współczesności... W hołdzie wielkiemu poecie.

Nam strzelać zabroniono. — Wstąpiłem na Wiejską
I spojrzałem na salę; dwustu posłów grzmiało.
Artylerii Tuska ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako długu brzegi;
I widziałem ich wodza: przybiegł, ręką skinął
I jak ptak jedno skrzydło partii swojej zwinął;
Wylewa się spod skrzydła ściśniona durnota
Długą czarną kolumną, jako lawa czerwonego błota,
Nasypana iskrami podatków. Jak sępy
Pomarańczowo-niebieskie chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.


Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,
Jak głaz bodzący morze, reduta Korwina.
(...)


Gdzież jest premier, co na rzezie tłumy te wyprawia?
Czy dzieli ich pieniądze, czy pierś sam nadstawia?
Nie, on siedzi o dwieście mil na swej stolicy,
Premier wielki, samowładnik Polski połowicy;
Zmarszczył brwi, — i tysiące biurw wnet leci;
Podpisał, — tysiąc matek już nie posiada dzieci;
Skinął, — padają obiecanki od Odry do Wisły.
Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy rodziców za Poznaniem twoje straszą spiże,
Gdy poselstwo platformowe twoje stopy liże, —
Palikot jeden twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, wnuku Wehrmachtowy!
(...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz