Chcę jeszcze raz poruszyć temat tzw. "zmarnowanego głosu". Jest to ostatnia szansa przez wyborami i może uda mi się zmienić nastawienie kilku osób...
Wspominałem kiedyś na blogu o "paradoksie Korwin-Mikkego". Wielu ludzi zgadza się z jego poglądami (albo częścią poglądów), ale zamiast wrzucić do urny kartkę z krzyżykiem przy jego nazwisku, wykręcają się, że i tak nie oddadzą na niego głosu, bo ma za małe poparcie. Idą głosować (na przykładzie z roku 2010) na Komorowskiego i Kaczyńskiego, bo sondaże pokazują, że to oni mają największe szanse na zwycięstwo.
Ale moment - skoro oni najprawdopodobniej wygrają, to po co im jeszcze dawać poparcie? Na cholerę im? Lepiej zagłosować na tego, który ma poglądy podobne do naszych i którego program działania nam się spodobał...
środa, 16 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Popieram! Dlatego ja głosuję na Korwin-Mikkego!
OdpowiedzUsuń