Właśnie dziś doszedłem do tego, co ma WF do socjalizmu... Pozwólcie, że wyjaśnię.
Socjalizm zabija wszelką różnorodność, wszyscy muszą być równi, dlatego obowiązkowy jest przedmiot, do którego wielu ludzi ma pecha, czyli wychowanie fizyczne.
Mam 4 lekcje w tygodniu po 45 min (+ przerwy między nimi!), więc wychodzi na to, że marnuję ponad 3 godziny zegarowe tygodniowo, a także cenną energię. A przecież mógłbym np. wyspać się porządnie lub zainwestować ten czas w naukę innych przedmiotów, które lubię... Przepiękny dowód na to, że socjalizm jest ustrojem marnotrawnym, pożerającym nie tylko czas, ale i przede wszystkim pieniądze.
Są ludzie, którzy wciskają głodne kawałki, że jak nie będziesz biegał te 2, 3, 4 godziny tygodniowo za kawałkiem nadmuchanej gumy (lub szmaty), to będziesz otyły albo w wieku trzydziestu lat nie będziesz mógł się schylić, aby zawiązać sznurowadła. Czy to prawda, czy nie - mało mnie to obchodzi. Jeśli ktoś kocha sport - to niech chodzi na zajęcia WF-u oraz niech ćwiczy po szkole. Ale jeżeli ktoś ma to głęboko gdzieś i nie lubi aktywności fizycznej, no to jego sprawa! Volenti non fit iniuria!
Wątpię, aby przemiany nastąpiły w najbliższym czasie, gdyż mózgi dzisiejszej młodzieży już są świdrowane przez socjalistyczne idee, które wpajają im ich rodzice lub/i dalsza rodzina (ogólnie: pokolenie PRL-u).
Młode umysły są bardzo podatne, nie mają porównania z ideą liberalizmu, która spychana jest na margines, więc katastrofa gotowa!
czwartek, 20 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja WF bardzo polubiłem na studiach. Głównie dlatego, że mogłem wybrać odpowiadającą mi dziedzinę sportu.
OdpowiedzUsuń