Od stycznia świat arabski toczy rak rewolucji. Upadają dyktatorzy, tyrani, jakkolwiek by ich nie nazwać. Najświeższa sprawa - Libia. Ludowi tego kraju nie spodobał się rządzący od 40 lat Muammar Kaddafi i postanowiono go obalić.
W polityce zagranicznej powinno kierować się pragmatyzmem i to właśnie pragmatyzm każe mi popierać Muammara Kaddafiego. Nie względy ideologiczne - Kaddafi to socjalista, podobnie jak salutujący pan z obrazka obok (poglądy libijskiego pułkownika ukształtowały się na bazie działalności prezydenta Nasera).
"Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie" - rzekł Roman Dmowski. Takim obowiązkiem jest dbanie o interes kraju. A w interesie kraju jest trzymanie fundamentalizmu z dala od Ojczyzny i Europy.
Taka prawda - w Libii nie ma opozycji. Po obaleniu ekscentrycznego wojskowego do władzy doszłaby Al-Kaida, by zapełnić zaistniałą polityczną pustkę. A terroryści i fundamentaliści religijni w sąsiedztwie naszego kontynentu to nic dobrego! Oni są bezwzględni i posuną się do prawie wszystkiego, gdyż wierzą w Allaha i życie wieczne po śmierci. Europa jest zeświecczona, bez ducha, werwy - jednym słowem: martwa. Ludzie będą woleli podporządkować się nowemu sułtanowi czy szachowi, zamiast walczyć o tożsamość i wolność.
Więc Polska podczas swojej prezydencji w Radzie UE niech nie wtrąca się w wewnętrzne sprawy Libii!
środa, 2 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz